Friday 7 August 2009

Lechoo to kolega z liceum. Razem palilismy pierwsze ziolo, razem upijalismy sie winami. Lechoo meczyl mnie o przyjazd do UK wlasciwie od roku. Na poczatku delikatnie, potem juz snulismy dokladne plany. Spacjalnie wzialem duzy pokoj, bysmy pomiescili sie w trojke(+brat). Musialem pozyczyc 600 funtow na start, by to bylo mozliwe. Lechoo przyjechal dzieki innemu koledze, ktory jest kierowca TIR-a, wiec wydal prawie nic na przyjazd. Odebralem go z pod bull ringu w centrum B'ham. Na poczatku bylo fajnie. Wprowadzil dobra atmosfere, przywiozl fajki, pozyczylismy 10 funtow na zarcie i jakos wegetowalismy do pierwszej wyplaty. Bylem jednak troche zdziwiony zachowaniem Lecha. Przez pierwsze piec dni absolutnie nic nie robil. No, prawie. Pisal CV. Nie mogl go niestety dokonczyc, bo nie mial angielskiego numeru telefonu. Karte rejestrowal przez kolejne 3 dni. Pozniej minal tydzien, a Lechoo siedzial sobie dalej i spal do poludnia. W koncu brat wyciagnal go do agencji i tam Lechoo dostal prace. Wypracowal jedynie 20 godzin i praca sie skonczyla. Potem brat zaciagnal go drugiej agencji. Tam Lechoo dostal prace i pracuje razem z bratem. Drugiego dnia mial wypadek, bo wpadl do dziury miedzy rampa, a TIR-em. Pracuja obaj w nocy za minimalna krajowa po 14 godzin. Lechoo nie tak sobie wyobrazal UK. Jest rozzalowny i caly czas zdenerwowany. Zalega za mieszkanie za dwa tygodnie. Dzielilem sie z nim wszystkim, ale troche zastanowilo mnie, gdy Lechoo zaczal wygodnie wysypiac sie na lozku, podczas gdy ja zaczalem spac na karimacie, a brat w spiworze. Lech nie jest sklonny sie dzielic czymkolwiek. Jak robi jedzienie, to tylko dla siebie. Wspollokatorzy maja o nim jak najgorsze zdanie. Denerwuja sie, gdy zostawia obsikana muszle kolezetowa albo gdy caly czas zostawia brudne naczynia w zlewie, albo gdy wstaje to caly dom musi z nim wstawac. Lechowi zaczela przeszkadzac moja obecnosc. Na poczatku denerwowalo go to, gdzie siedze i ze nie moze przejsc. Potem ze leze na lozku i czuje moje skarpetki (dlaczego ja wogole leze na lozku, a nie na podlodze?). Oburzyl sie, gdy nie chcialem mu dac fajki, poniewaz argumentowalem, ze zle znosze nagle odstawienie papierosow. Argument Lecha: "A ja nie?!". Dzis smial sie z mojego wyksztalcenia, bo on jest na Akademii Medycznej, a ja mam tylko mature. Cieszyl sie, ze ponadto, ze nie jest taki jak ja. Nazwal mnie "ryza pala" i na koniec stwierdzil, ze "jebie moczem". Poszedlem do pracy i cos we mnie peklo. Zostawilem Lechowi wiadomosc na poczcie pelna eufemizmow, ale jej przeslanie bylo krotkie: "Wypierdalaj! Szerokiej drogi!".

2 comments:

  1. Trzeba bylo bez eufemizmow, bo pewnie nie zrozumie i zostanie Wam na karku.

    ReplyDelete
  2. zawsze tak jest ... jak pomagasz komśs bliskiemu( rodzina, przyjaciele) potem i tak kopną Cię tyłek znam z własnego doświadczenia ale wiesz co i tak prędzej czy pózniej przyjdą i beda prosić o pomoc... zatem nie przejmuj się.. przynajmniej dobitnie powiedziałes może zrozumie....
    pozdrawiam
    kajka

    ReplyDelete